Powstanie Chochołowskie

Powstanie chochołowskie jest chyba najmniej znanym ze wszystkich historycznych zrywów niepodległościowych Polaków. Najprawdopodobniej wynika to z jego lokalnego charakteru oraz z faktu, że trwało tylko jeden dzień.

Na Podhalu, zwłaszcza wśród działaczy nowotarskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego i Związku Podhalan, pamięć o bohaterach „małej ojczyzny”- ks. Michale Głowackim, ks. Józefie Leopoldzie Kmietowiczu, organiście Janie Kantym Andrusikiewiczu i innych wciąż jest żywa. Tym bardziej, że w Zakopanem, Chochołowie, Poroninie mieszkają ich potomkowie, którzy w kolejne rocznice wybuchu „poruseństwa” chochołowskiego spotykają się i wspominają. W 2006 roku w 160 rocznicę odbyła się w Poroninie konferencja popularno-naukowa poświęcona historycznej refleksji nad tamtymi wydarzeniami oraz postaciami, które odegrały tak znacząca rolę w 1846 roku. Dzieje własnego regionu mają w poznaniu historii znaczenie szczególne. Uświadamiają nam, że dzień dzisiejszy ma swe głębokie korzenie w czasie minionym, przybliżają ludzi w całej swej zwyczajności i codzienności, a jednocześnie niezwykłości, dzięki której zapisali się oni na kartach historii.

Geneza

Powstanie bywa różnie przedstawione przez historyków. Dostępne źródła są mocno rozproszone i nie ułatwiają jednoznacznej oceny wydarzeń. Pewne jest to, że niepodległościowy zryw mieszkańców Chochołowa i sąsiednich wiosek w 1846 roku, choć o marginalnym znaczeniu w kraju, pozostawił wiele w świadomości jej uczestników uczestników ich potomnych. Powstanie Chochołowskie miało być częścią kolejnego wielkiego powstania. Tak było przygotowywane, temu służyła z narażeniem życia powstańcza agitacja. Znany był termin zbrojnego wystąpienia, planowany przebieg, ustaleni przywódcy i spodziewane rozstrzygnięcia. Na skutek aresztowań i represji zaborców do wybuchu powszechnego powstania nie doszło. W Chochołowie znano natomiast ustalony termin - noc z 21 na 22 lutego i nikt wcześniejszych ustaleń nie odwołał. Przywódcami Chochołowskiej insurekcji byli dwaj działacze niepodległościowi: Jan Kanty Andrusikiewicz - miejscowy organista, i młody wikary - ks. Józef Leopold Kmietowicz. To oni obwieścili zebranym góralom wybuch powstania, przekonani, że dotyczy "całej polskiej ziemi".

Przebieg

W nocy z 21 na 22 lutego oddział uzbrojony w piki zajął kwaterę strażników skarbowych w Chochołowie, pobliską komorę celną, niewielkie koszary w Witowie oraz w poszukiwaniu broni odwiedził domy leśniczych w w Witowie i Kościeliskach. Powstańcy zdobyli broń i pieniądze, skonfiskowane poborcom celnym. Nikt nie ucierpiał, do oddziału przyłączył się Wojciech Lebiodki, jeden ze strażników skarbowych, a strażnicy graniczni z rozbrojonych koszar w Witowie, zadeklarowali przystąpienie do powstania, jeśli okaże się ono powszechne.

Bilans pierwszych godzin powstania był bardzo dobry: zdobyto broń palną i sieczną, pozyskano ludzi pieniądze z opłat celnych. Podobno z powodu wielkich śniegów do Chochołowa nie dotarła wiadomość o odwołaniu powszechnego powstania ani o tym, co działo się w innych częściach częściach Galicji.

Następnego dnia, w niedzielę, ks. Kmietowicz odprawił uroczystą sumę: wygłosił płomienne kazanie i poświęcił zdobytą broń. Mimo niedzieli rozpoczęły się przygotowania do powstania. Kowale przekuwali kosy na "sztorc", zbierano prowiant przygotowywano ubrania. Po południu chęć przystąpienia do powstania deklarowało już ponad trzystu górali z Chochołowa, Dzianisza, Witowa i Cichego. Zebranym w pobliżu wikarówki Andrusikiewicz i ks. Kmietowicz niestrudzenie wyjaśniali cele podjętych działań , tłumacząc jednocześnie, że udział w powstaniu jest dobrowolny i o żadnym przymusie nie może być mowy. Wieczorem zdecydowano, że jeszcze przed świtem oddział wyruszy w stronę Czarnego Dunajca. Wszystko układało się pomyślnie aż do późnej nocy.

Wtedy przeciwko powstańcom wyruszył z Czarnego Dunajca zbrojny oddział. Byli to strażnicy austriaccy wprowadzeni w błąd nieprawdziwymi informacjami o zamiarach chochołowian. Mieszkańcom Czarnego Dunajca tłumaczono, że głównym celem działań powstańców ma być rabunek i gwałt na czarnodunajczanach. Napastnicy zdążyli dotrzeć do centrum wsi, gdzie starli się z powstańcami, dowodzonymi przez Andrusikiewicza. Zjawił się również ks. Kmietowicz z krucyfiksem w dłoni. Według zachowanych relacji w walce nie wzięli udziału mieszkańcy Czarnego Dunajca, a w obliczu klęski strażników szybko się wycofali.

Starcie zbrojne przyniosło pierwsze straty: trzech zabitych i kilkunastu rannych, a wśród nich przywódcy - Jan Kanty Andrusikiewicz i ks. Józef Kmietowicz. Powstańcy odnieśli jednak sukces.

Schyłek

Poniedziałek nie przyniósł spodziewanej pomocy z innych stron regionu. Poza wystąpieniami w Poroninie i Szaflarach oraz "mobilizacji" w Odrowążu i Pieniążkowicach nic więcej się nie działo. Za to wśród walczących narastał niepokój, pojawiły niewątpliwości. Organizatorzy powstania schronili się w Cichem, zaś na Chochołów wyruszyła kolejna znacznie silniejsza wyprawa zaborców. Wystraszeni groźbą spalenia wsi i pozbawieni przywódców powstańcy złożyli broń, zaczęły się aresztowania i represje. W materiałach źródłowych można znaleźć dane o mniej więcej 150 powstańcach. Zachował się nawet "Wykaz osób - uczestników ruchu chochołowskiego aresztowanych aresztowanych i podejrzanych, zawierający 127 nazwisk. Aresztowanych przetrzymywano w Nowym Targu, potem w Nowym Sączu, wreszcie w twierdzach Kufstein i Spielberg.

Ks. Józef Kmietowicz został skazany na karę śmierci, zamienioną potem na 20 lat więzienia, Jan Andrusikiewicz otrzymał wyrok 15 lat. Wszystkich uwięzionych powstańców objęła w 1848 roku cesarska amnestia, dzięki której mogli wrócić do rodzinnych domów.

Podsumowanie

Powstanie Chochołowskie trwało krótko i miało ograniczony zasięg. Z militarnego punktu widzenia nie odegrało żadnej roli, organizacyjnie też nie było przygotowane najlepiej. Zapisało się jednak na zawsze w dziejach walki o wolność. Wydarzenia sprzed 161 lat pokazują także, jak łatwo można manipulować ludźmi, rysując przed nimi nieprawdziwe wizje bądź obiecując przysłowiowe "złote góry", jak uczyniono z mieszkańcami Czarnego Dunajca, kierując ich przeciwko chochołowianom.

Czas leczy rany i dziś o spreparowanym konflikcie dwóch podhalańskich wsi przypomina tylko figura św. Jana Nepomucena na skraju Chochołowa. Ponoć na pamiątkę tamtej interwencji stoi odwrócona tyłem do Czarnego Dunajca. Jest jeszcze jeden trwały ślad tamtych wydarzeń - pamiątkowy obelisk poświęcony pamięci bohaterów powstania, przy którym co roku odbywają się rocznicowe uroczystości. Pomnik został odsłonięty w 1966 roku w 125 rocznicę powstańczego zrywu.